Reszta lekcji minęła
normalnie. Pytanie uczniów, rozwiązywanie zadań. Tak jak co
dzień.
Weszłam do biblioteki, w której miała odbyć się
moja kara. Składała się ona z dwóch pięter. Na parterze
mieściły się drewniane stoły i krzesła, a na pierwszym i drugim
piętrze były regały z książkami różnego typu. Lubiłam
to miejsce.
Podeszłam do biurka, za którym siedziała
złotowłosa bibliotekarka. Wyglądała na dwadzieścia parę lat. Na
nosie miała okulary z równie jasnymi oprawkami, jak jej
fryzura. Wydawała się mnie nie zauważać, była pogrążona w
czytaniu jakiejś książki. Chrząknęłam. Kobieta podniosła na
mnie wzrok, wyprostowała się i zapytała:
- Czegoś potrzebujesz,
młoda damo?
- Pan Werlone powiedział,
że mam przyjść tutaj po lekcjach.
- Och, tak. Wspominał mi
o tym, że ktoś przyjdzie mi pomóc. - Bibliotekarka włożyła
zakładkę do książki i wstała z krzesła. Miała na sobie białą
koszulę, na którą zarzuciła beżowy sweterek oraz spodnie w
tym samym kolorze.
- Proszę za mną –
poprowadziła mnie schodami do piwnicy. Zdziwiłam się, że nie było
to chłodne i odpychające pomieszczenie, wręcz przeciwnie. Ściany
były jasno brązowe, a podłoga z ciemnego drewna. W kącie stało
biurko, a na nim leżały porozrzucane papiery.
- Wczoraj przywieźli do
nas nowe tytułu – wskazała na stół, na którym
piętrzyły się książki.
- Twoim zadaniem będzie
poukładanie ich na odpowiednie miejsca. - Westchnęłam. Zajmie
mi to dużo czasu.
- Dobrze – pokiwałam
głową.
Bibliotekarka podeszła
do biurka, wzięła jakąś kartkę i mi ją podała.
- Tutaj masz rozpiskę,
gdzie jaka książka powinna się znajdować.
Wzięła z biurka
wszystkie papiery i podeszła do drzwi, których wcześniej nie
zauważyłam. Otworzyła je i zawołała do mnie:
- Jeżeli będziesz
potrzebować mojej pomocy będę tutaj – weszła do środka i
zamknęła za sobą drzwi.
Podeszłam do stołu i
wzięłam jedną z książek. Na okładce widniał tytuł Stworzenia
nie z tego świata. Otworzyłam
ją na przypadkowej stronie. Moją uwagę przykuła ilustracja, na
której była postać kobiety przywiązanej łańcuchami do
ściany. Miała na sobie białą suknię całą we krwi. Przyjrzałam
się jej twarzy. Były na niej smutek, złość i dużo bólu.
Nagle ilustracja się zamazała, a zaraz potem w miejscu, gdzie
powinna być twarz kobiety ujrzałam swoją. Cicho krzyknęłam i
upuściłam książkę, która z hukiem wylądowała na
podłodze.
- Coś
się stało? - dobiegł mnie głos bibliotekarki zza ściany.
- Wszystko w porządku! -
odkrzyknęłam. Próbowałam, by mój głos nie drżał.
Zamknęłam oczy, przyłożyłam dłoń do czoła i głęboko
odetchnęłam. Po moich plecach przebiegł dreszcz. Cholera. Co to
było? Już chyba wariuję.
***
Gdy poukładałam już
wszystkie książki na ich miejsce, zapukałam do drzwi
pomieszczenia, w którym znajdowała się bibliotekarka.
- Tak, słonko? -
uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Wszystkie książki są
już na swoich miejscach – odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuję bardzo!
Jeżeli kiedyś będziesz potrzebowała pomocy lub jakiejś książki
to zapraszam!
- Przyjdę na
pewno!
Chwyciłam plecak oparty o ścianę, zarzuciłam go
na ramię i skinęłam głową kobiecie.
- Do widzenia!
- Do widzenia, do
widzenia!
Pobiegłam po schodach na górę i
skierowałam się w stronę dziedzińca. Gdy wyszłam na dwór,
powitał mnie chłodny wiatr, który uniósł moje włosy
i z powrotem opuścił je na plecy. Wyciągnęłam telefon z
kieszeni spodni, nacisnęłam guzik odblokowujący i sprawdziłam
godzinę. Było dwadzieścia minut po siedemnastej. Szłam
wolnym krokiem przez szkolny dziedziniec i podziwiałam otaczającą
mnie przyrodę.
Liście na drzewach delikatnie unosiły się poprzez
powiew wiatru. Wydawało mi się, że wszystkie tańczą do melodii,
której nie słyszę. Unosiły się, opadały, obracały i tak
w kółko powtarzając wciąż te same ruchy. Gdyby się lepiej
przyjrzeć można by ujrzeć tancerzy, których nosi melodia
przyrody.
Żwir chrzęścił mi pod stopami. Podeszłam
do frontowej furtki i lekko ją popchnęłam. Wyszłam na chodnik i
ruszyłam w stronę miasta. Gdy coraz bardziej się do niego
zbliżałam, szum wiatru zostawał zagłuszany przez hałas w
mieście.
Usłyszałam melodię, którą miałam
ustawioną na dzwonek. Wzięłam komórkę do ręki i
przyłożyłam do ucha.
- Słucham? - zapytałam
się.
- Evie, gdzie jesteś?
Czekam na ciebie już od dwudziestu minut i nadal cię nie ma. -
Szlag. Zapomniałam o spotkaniu z Sile. Przygryzłam wargę. Kłamać
czy powiedzieć prawdę? Postawiłam na to drugie.
- Przepraszam,
zapomniałam ci wcześniej powiedzieć, że Werlone wysłał mnie do
kozy po lekcjach. - usłyszałam westchnienie po drugiej stronie. -
Ale nic się nie martw! Już do ciebie idę, daj mi jeszcze pięć
minut.
- Zgoda. Pięć minut i
ani minuty więcej – rozłączyła się. Zaśmiałam się
cicho. Przyśpieszyłam tempa i ruszyłam ku kawiarni, w której
się umówiłam z Sile. Po kilku minutach byłam już na
miejscu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu
poczułam zapach kawy i ciasta. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się.
Brakowało mi tego. Zauważyłam moją przyjaciółkę i
podeszłam do jej stolika.
- Masz szczęście,
została ci tylko jedna minuta – jej kąciki ust drgały.
Ściągnęłam wojskową
kurtkę i zawiesiłam ją na krześle, po czym na nie opadłam.
- Całe szczęście, bo
gdybym się spóźniła, pewnie nie odzywałabyś się do mnie
przez miesiąc – obie zaśmiałyśmy się. Do naszego stolika
podeszła kelnerka i zapytała się:
- Co podać?
- Poproszę sok
pomarańczowy oraz sernik – odpowiedziałam.
- A ja truskawkowy
koktajl – odezwała się Sile. Kelnerka skinęła głową,
uśmiechnęła się do nas i odeszła.
- Nie jesteś czasami na
diecie? - zaśmiała się dziewczyna.
- Sugerujesz, że
powinnam na niej być? - spojrzałam na nią. Sile podniosła obie
ręce do góry i odpowiedziała:
- Ależ skąd, tylko się
pytam.
- Mam nadzieję –
mruknęłam i spojrzałam na blat stołu, by się nie roześmiać.
Po kilku minutach kelnerka przyniosła nasze zamówienia.
Moja przyjaciółka upiła łyk koktajlu i zapytała się:
- Masz jutro czas po
szkole? - skinęłam głową. - Będzie już weekend, więc
pomyślałam, że mogłabyś u mnie przenocować. - Dlaczego nie?
- W porządku – po
usłyszeniu odpowiedzi zauważyłam, jak Sile odetchnęła i od razu
na jej twarzy wymalowała się ulga. Coś mi tu nie grało, ale nie
chciałam dalej drążyć tematu.
- Zbliża się bal na
zakończenie roku szkolnego, masz już jakiegoś partnera? - Mogłam
dostrzec podniecenie w oczach dziewczyny.
- Wielu chciałoby ze mną
pójść, ale ja czekam na tego jedynego – rozpromieniła
się.
- Dlaczego nie pójdziesz
z Markiem?
- On idzie z Allison. -
Uśmiech na jej twarzy zelżał. Zadałam złe pytanie.
Dotknęłam
jej ręki i powiedziałam:
- Jeżeli nie widzi, że
ci na nim zależy jest głupcem – posłałam jej półuśmiech.
Dziewczyna westchnęła i w jej oczach na ułamek sekundy pojawił
się smutek. Spróbowałam położyć dłoń na jej ramieniu,
ale ona ją odtrąciła.
- Dość już o mnie i o
chłopakach. Wybrałaś już sukienkę? - Przymknęłam oczy.
- Jeszcze niecałe dwa
miesiące, a ja już miałabym mieć sukienkę? - pokręciłam głową
i zaśmiałam się. Sile wycelowała we mnie palec.
- Choć raz mogłabyś
już ją mieć, a nie później na szybko będziemy biegać po
sklepach w jej poszukiwaniach!
- Zdarzyło mi się to
tylko raz! - obroniłam się.
- I więcej się to nie
powtórzy! Już ja tego dopilnuję! - obie
zachichotałyśmy.
Rozmawiałyśmy ze sobą jeszcze dobre półtorej
godziny, po czym pożegnałyśmy się.
Dochodziła dwudziesta.
Było jeszcze jasno, za co dziękowałam w duchu, bo nie lubiłam się
szwendać sama, gdy było ciemno. Schowałam dłonie do kieszeni
kurtki, by chłodne powiewy wiatru nie mogły ich dosięgnąć.
Nagle słońce schowało się za ciemną kołdrą chmur. Po
mojej twarzy spłynęła kropla deszczu. Proszę, niech nie pada.
Moja modlitwa nie została wysłuchana i z nieba zaczęły spadać
coraz to większe krople deszczu. Nasunęłam na głowę kaptur i
zaczęłam biec.
Po kilku minutach porządnie się rozpadało.
Byłam przemoczona. Po chwili rozjechałam się na kałuży i z
hukiem upadłam na kolana. Kałuża zrobiła się lekko czerwona.
Skrzywiłam się. Uniosłam jedno kolano i zobaczyłam, że jest
rozbite. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam, że nabiłam się
na kawałki szkła. Cholera. Oby nie wbiły się głęboko. Uniosłam
się i poczułam jak po mojej nodze spływa strużka krwi.
Spróbowałam biec, ale ból przeszył moją nogę. Żeby
szkło nie wbiło się głęboko, żeby szkło nie wbiło się
głęboko, powtarzałam w myślach. Kuśtykając, ruszyłam dalej.
Zajęło mi to więcej czasu niż powinno, ale w końcu
dotarłam do domu. Otworzyłam drzwi i nie zdejmując przemoczonych
trampek pokuśtykałam do kuchni. Nik stojący przy lodówce,
słysząc kroki, odwrócił się w moim kierunku.
- Ktoś chyba nie wziął
parasolu – zaśmiał się.
- Siedź cicho –
odburknęłam i usiadłam na krześle. Chłopak odsunął kolejne i
usiadł na nim okrakiem.
- Skaleczyłaś się –
zauważył, wskazując na moje kolano. Wzruszyłam ramionami i
odpowiedziałam:
- Poślizgnęłam się i
upadłam na szkło.
- Trzeba to opatrzeć. -
Podszedł do szafki i wyciągnął z niej bandaż, wodę utlenioną
oraz pincetę, po czym kucnął obok mnie i przyjrzał się ranie.
-
Masz szczęście, bo szkło nie wbiło się, aż tak głęboko. To
może teraz zaboleć. - Kiwnęłam głową, na znak, że to rozumiem.
Zacisnęłam zęby. Nik powoli wyciągał kawałki szkła i opatrywał
ranę. Gdy skończył podał mi bandaż i powiedział:
- Gdy się przebierzesz w świeże ubrania i umyjesz, obwiąż nim sobie kolano. - Potaknęłam posłusznie.
- Gdy się przebierzesz w świeże ubrania i umyjesz, obwiąż nim sobie kolano. - Potaknęłam posłusznie.
-
Dzięki, bracie – uśmiechnęłam się do niego.
-
Następnym razem postaraj się być bardziej uważna i zabieraj ze
sobą parasol – zaśmiał się kolejny raz i rozczochrał moje mokre włosy,
przez co teraz sterczały na wszystkie strony.
Weszłam
po schodach i ruszyłam do swojego pokoju. Powitał mnie tam chłodny wiatr. Spojrzałam na otwarte okno. Zmarszczyłam brwi. Przecież zostawiłam je zamknięte. Nie tylko to mnie zmartwiło. Lampka nocna była włączona. Podeszłam bliżej i zauważyłam leżącą na moim
łóżku karteczkę. Wzięłam ją do ręki i zobaczyłam, że
coś na niej pisze. Podsunęłam ją pod lampkę i odczytałam napis. Drukowanymi
literami były na niej napisane dwa słowa.
MIŁYCH
SNÓW
__________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________
Na samym początku chciałabym Was przeprosić za brak rozdziału. Było to spowodowane brakiem internetu. Mam nadzieję, że takie coś się więcej nie powtórzy. Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, w których umieszczacie wiele miłych słów, dzięki którym mam siłę pisać dalej!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał oraz liczę na to, że jesteście ciekawi co wydarzy się dalej!
Julie
o Mamo!
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie! Już nie mogę się doczekać na rozwinięcie akcji *ja taka niecierpliwa, wow*, czekam na więcej :*
Buziaki, Rav
http://ponad-czasem-raven.blogspot.com/
Cieszę się, że słyszę takie słowa z Twoich ust! *ust? może z Twojej klawiatury? xd*
UsuńKolejny rozdział będzie dodany w tym tygodniu *11-17*, a wraz z nim przyjdzie bardzo dużo akcji, zapewniam!
Pozdrawiam cieplutko, Julie :*
Bardzo się cieszę, że pojawiło się coś nowego! <3 Czy to dziwne, że po przeczytaniu wyłącznie pierwszego rozdziału mogło mi brakować opowiadania?! xd
OdpowiedzUsuńNie mogę tego pominąć - twój styl jest świetny. Na wielu blogach zawsze muszę na początku przeznaczyć kilka linijek komentarza na wytykanie jakichś pomyłek, na szczęście ty mi tego oszczędziłaś po raz drugi :D Szczególnie podobało mi się, jak opisałaś "taniec liści", serio. Świetne :)
Zaintrygowałaś mnie i to bardzo, naprawdę nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Co się stało z tamtą książką?! Albo od kogo ta wiadomość? Czy to jakiś prześladowca, czy raczej ktoś w stylu "anioła stróża". Nie wiem jak Evie, ale ja bym się przeraziła na śmierć!
No cóż, dodam jeszcze, że Sile jest świetna, taka typowa przyjaciółka z dużym poczuciem humoru. A, i chcę w końcu poznać wspominanych w pierwszym rozdziale kuzynów! :D Pozytywna wspólna przeszłość, a nie cieszą się z tego? Przynajmniej tak to odebrałam, ale no dowiem się tego tylko, kiedy już coś o tym napiszesz. :D
Proszę, nie daj mi czekać jeszcze raz tak długo na coś nowego, dobrze? To moja jedyna prośba, haha :*
Życzę Ci dużo, dużo weny i czasu! I takich świetnych rozdziałów jak ten powyżej. :)
Pozdrawiam ciepło, Julss xx
Gdy przeczytałam to co napisałaś, zrobiło mi się tak jakoś ciepło na serduszku ♥
UsuńDziękuję bardzo! Przyznam się, że "taniec liści" także bardzo mi się podobał, może dlatego, że była akurat piękna pogoda i stwierdziłam, że musi być w rozdziale coś związanego z przyrodą!
I teraz moja ulubiona część - odpowiadanie na pytania! • No więc, zaczynając od książki, jest ona dość ważna i będzie z nią także ważny wątek. • Można powiedzieć, że wiadomość jest od prześladowców, którzy w tym rozdziale zrobili aż dwie rzeczy! Jednej z nich można nie skojarzyć z nimi, ale wszystko wytłumaczone będzie w kolejnych rozdziałach! • A kuzyni pojawią się może w czwartym rozdziale, jeszcze nie jestem pewna, jak to rozpracuję.
I teraz najlepsza wiadomość! Kolejny rozdział pojawi się 17 lub 18 maja!
Wena doszła, czas także!
Pozdrawiam, Julie ;*
Cieszę się, że moje komentarze sprawiają Ci radość, jeeej. :D I bardzo dobrze, wzmianki o przyrodzie zawsze tak jakoś ożywiają opowiadanie, dodają realności i barwy :) W takim razie nie mogę się doczekać, czekam na informację o nn! <3
UsuńPozdrawiam xx
Świetny zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńopowiadanianocni.blogspot.com
Ciekawie, ciekawie... Kim jest ten adorator Eve?
OdpowiedzUsuńJulie
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Świetnie piszesz. Fragment z książką... Podziwiam Eve za twarde nerwy. Ja tak lekko na pewno bym nie zareagowała! Poza tym nie mogę się doczekać rozwinięcia całej akcji więc zabieram się za resztę opowiadania.
Pozdrawiam, Melete
Rozdział właściwie taki przejściowy, wprowadzający i nie ma w tym nic złego, bo takie nie tylko mogą się zdarzyć, ale moim zdaniem są wręcz konieczne.
OdpowiedzUsuńFascynujące było to przywidzenie, które zdarzyło się w bibliotece, a potem ta karteczka pozostawiona w pokoju dziewczyny.
Zranienia i deszczu, który ją spotkał w drodze powrotnej jej nie zazdroszczę, zwłaszcza, że sama mam zazwyczaj tak, że jak się chmurzy i wezmę parasolkę, to potem się okazuję, że targam ją na marne. Podobnie jak ubiorę się na ciemno, to nie pada, i jeszcze na złość wyjdzie parszywe słońce (które swoją drogą uwielbiam), a jak się ubiorę na jasno, bo widzę, że słoneczko jest, to potem wracam z pracy lub skądś i burza, albo kropi i... rozumiem główną bohaterkę przez to i przez to też jej współczuję takiej fatalnej pogody.
Od razu dodam taką krótką informację, że zazwyczaj czytam opowiadania swoich czytelników, gdyż po prostu ostatnio mam bardzo ograniczony czas i nie starcza mi czasu by czytać wszystko co mi się spodoba, wiec spośród tego co mi się spodoba, zaglądam przede wszystkim na te opowiadania, których autorzy wpadają także do mnie:
http://takamilosc.blogspot.com/p/moje-blogi.html