3 maj 2015

ROZDZIAŁ 2

Reszta lekcji minęła normalnie. Pytanie uczniów, rozwiązywanie zadań. Tak jak co dzień. 
Weszłam do biblioteki, w której miała odbyć się moja kara. Składała się ona z dwóch pięter. Na parterze mieściły się drewniane stoły i krzesła, a na pierwszym i drugim piętrze były regały z książkami różnego typu. Lubiłam to miejsce.
 Podeszłam do biurka, za którym siedziała złotowłosa bibliotekarka. Wyglądała na dwadzieścia parę lat. Na nosie miała okulary z równie jasnymi oprawkami, jak jej fryzura. Wydawała się mnie nie zauważać, była pogrążona w czytaniu jakiejś książki. Chrząknęłam. Kobieta podniosła na mnie wzrok, wyprostowała się i zapytała:
- Czegoś potrzebujesz, młoda damo?
- Pan Werlone powiedział, że mam przyjść tutaj po lekcjach.
- Och, tak. Wspominał mi o tym, że ktoś przyjdzie mi pomóc. - Bibliotekarka włożyła zakładkę do książki i wstała z krzesła. Miała na sobie białą koszulę, na którą zarzuciła beżowy sweterek oraz spodnie w tym samym kolorze.
- Proszę za mną – poprowadziła mnie schodami do piwnicy. Zdziwiłam się, że nie było to chłodne i odpychające pomieszczenie, wręcz przeciwnie. Ściany były jasno brązowe, a podłoga z ciemnego drewna. W kącie stało biurko, a na nim leżały porozrzucane papiery.
- Wczoraj przywieźli do nas nowe tytułu – wskazała na stół, na którym piętrzyły się książki.
- Twoim zadaniem będzie poukładanie ich na odpowiednie miejsca. - Westchnęłam. Zajmie mi to dużo czasu.
- Dobrze – pokiwałam głową.
Bibliotekarka podeszła do biurka, wzięła jakąś kartkę i mi ją podała.
- Tutaj masz rozpiskę, gdzie jaka książka powinna się znajdować. 
 Wzięła z biurka wszystkie papiery i podeszła do drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Otworzyła je i zawołała do mnie:
- Jeżeli będziesz potrzebować mojej pomocy będę tutaj – weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
 Podeszłam do stołu i wzięłam jedną z książek. Na okładce widniał tytuł Stworzenia nie z tego świata. Otworzyłam ją na przypadkowej stronie. Moją uwagę przykuła ilustracja, na której była postać kobiety przywiązanej łańcuchami do ściany. Miała na sobie białą suknię całą we krwi. Przyjrzałam się jej twarzy. Były na niej smutek, złość i dużo bólu. Nagle ilustracja się zamazała, a zaraz potem w miejscu, gdzie powinna być twarz kobiety ujrzałam swoją. Cicho krzyknęłam i upuściłam książkę, która z hukiem wylądowała na podłodze.
- Coś się stało? - dobiegł mnie głos bibliotekarki zza ściany.
- Wszystko w porządku! - odkrzyknęłam. Próbowałam, by mój głos nie drżał. Zamknęłam oczy, przyłożyłam dłoń do czoła i głęboko odetchnęłam. Po moich plecach przebiegł dreszcz. Cholera. Co to było? Już chyba wariuję.

***

Gdy poukładałam już wszystkie książki na ich miejsce, zapukałam do drzwi pomieszczenia, w którym znajdowała się bibliotekarka.
- Tak, słonko? - uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Wszystkie książki są już na swoich miejscach – odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuję bardzo! Jeżeli kiedyś będziesz potrzebowała pomocy lub jakiejś książki to zapraszam!
- Przyjdę na pewno! 
 Chwyciłam plecak oparty o ścianę, zarzuciłam go na ramię i skinęłam głową kobiecie.
- Do widzenia!
- Do widzenia, do widzenia!
 Pobiegłam po schodach na górę i skierowałam się w stronę dziedzińca. Gdy wyszłam na dwór, powitał mnie chłodny wiatr, który uniósł moje włosy i z powrotem opuścił je na plecy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni, nacisnęłam guzik odblokowujący i sprawdziłam godzinę. Było dwadzieścia minut po siedemnastej. Szłam wolnym krokiem przez szkolny dziedziniec i podziwiałam otaczającą mnie przyrodę.
 Liście na drzewach delikatnie unosiły się poprzez powiew wiatru. Wydawało mi się, że wszystkie tańczą do melodii, której nie słyszę. Unosiły się, opadały, obracały i tak w kółko powtarzając wciąż te same ruchy. Gdyby się lepiej przyjrzeć można by ujrzeć tancerzy, których nosi melodia przyrody.
Żwir chrzęścił mi pod stopami. Podeszłam do frontowej furtki i lekko ją popchnęłam. Wyszłam na chodnik i ruszyłam w stronę miasta. Gdy coraz bardziej się do niego zbliżałam, szum wiatru zostawał zagłuszany przez hałas w mieście.
Usłyszałam melodię, którą miałam ustawioną na dzwonek. Wzięłam komórkę do ręki i przyłożyłam do ucha.
- Słucham? - zapytałam się.
- Evie, gdzie jesteś? Czekam na ciebie już od dwudziestu minut i nadal cię nie ma. - Szlag. Zapomniałam o spotkaniu z Sile. Przygryzłam wargę. Kłamać czy powiedzieć prawdę? Postawiłam na to drugie.
- Przepraszam, zapomniałam ci wcześniej powiedzieć, że Werlone wysłał mnie do kozy po lekcjach. - usłyszałam westchnienie po drugiej stronie. - Ale nic się nie martw! Już do ciebie idę, daj mi jeszcze pięć minut.
- Zgoda. Pięć minut i ani minuty więcej – rozłączyła się. Zaśmiałam się cicho. Przyśpieszyłam tempa i ruszyłam ku kawiarni, w której się umówiłam z Sile. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu poczułam zapach kawy i ciasta. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się. Brakowało mi tego. Zauważyłam moją przyjaciółkę i podeszłam do jej stolika.
- Masz szczęście, została ci tylko jedna minuta – jej kąciki ust drgały.
Ściągnęłam wojskową kurtkę i zawiesiłam ją na krześle, po czym na nie opadłam.
- Całe szczęście, bo gdybym się spóźniła, pewnie nie odzywałabyś się do mnie przez miesiąc – obie zaśmiałyśmy się. Do naszego stolika podeszła kelnerka i zapytała się:
- Co podać?
- Poproszę sok pomarańczowy oraz sernik – odpowiedziałam.
- A ja truskawkowy koktajl – odezwała się Sile. Kelnerka skinęła głową, uśmiechnęła się do nas i odeszła.
- Nie jesteś czasami na diecie? - zaśmiała się dziewczyna.
- Sugerujesz, że powinnam na niej być? - spojrzałam na nią. Sile podniosła obie ręce do góry i odpowiedziała:
- Ależ skąd, tylko się pytam.
- Mam nadzieję – mruknęłam i spojrzałam na blat stołu, by się nie roześmiać. 
 Po kilku minutach kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Moja przyjaciółka upiła łyk koktajlu i zapytała się:
- Masz jutro czas po szkole? - skinęłam głową. - Będzie już weekend, więc pomyślałam, że mogłabyś u mnie przenocować. - Dlaczego nie?
- W porządku – po usłyszeniu odpowiedzi zauważyłam, jak Sile odetchnęła i od razu na jej twarzy wymalowała się ulga. Coś mi tu nie grało, ale nie chciałam dalej drążyć tematu.
- Zbliża się bal na zakończenie roku szkolnego, masz już jakiegoś partnera? - Mogłam dostrzec podniecenie w oczach dziewczyny.
- Wielu chciałoby ze mną pójść, ale ja czekam na tego jedynego – rozpromieniła się.
- Dlaczego nie pójdziesz z Markiem?
- On idzie z Allison. - Uśmiech na jej twarzy zelżał. Zadałam złe pytanie. 
 Dotknęłam jej ręki i powiedziałam:
- Jeżeli nie widzi, że ci na nim zależy jest głupcem – posłałam jej półuśmiech. Dziewczyna westchnęła i w jej oczach na ułamek sekundy pojawił się smutek. Spróbowałam położyć dłoń na jej ramieniu, ale ona ją odtrąciła.
- Dość już o mnie i o chłopakach. Wybrałaś już sukienkę? - Przymknęłam oczy.
- Jeszcze niecałe dwa miesiące, a ja już miałabym mieć sukienkę? - pokręciłam głową i zaśmiałam się. Sile wycelowała we mnie palec.
- Choć raz mogłabyś już ją mieć, a nie później na szybko będziemy biegać po sklepach w jej poszukiwaniach!
- Zdarzyło mi się to tylko raz! - obroniłam się.
- I więcej się to nie powtórzy! Już ja tego dopilnuję! - obie zachichotałyśmy.
 Rozmawiałyśmy ze sobą jeszcze dobre półtorej godziny, po czym pożegnałyśmy się. 
 Dochodziła dwudziesta. Było jeszcze jasno, za co dziękowałam w duchu, bo nie lubiłam się szwendać sama, gdy było ciemno. Schowałam dłonie do kieszeni kurtki, by chłodne powiewy wiatru nie mogły ich dosięgnąć. 
 Nagle słońce schowało się za ciemną kołdrą chmur. Po mojej twarzy spłynęła kropla deszczu. Proszę, niech nie pada. Moja modlitwa nie została wysłuchana i z nieba zaczęły spadać coraz to większe krople deszczu. Nasunęłam na głowę kaptur i zaczęłam biec. 
 Po kilku minutach porządnie się rozpadało. Byłam przemoczona. Po chwili rozjechałam się na kałuży i z hukiem upadłam na kolana. Kałuża zrobiła się lekko czerwona. Skrzywiłam się. Uniosłam jedno kolano i zobaczyłam, że jest rozbite. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam, że nabiłam się na kawałki szkła. Cholera. Oby nie wbiły się głęboko. Uniosłam się i poczułam jak po mojej nodze spływa strużka krwi. Spróbowałam biec, ale ból przeszył moją nogę. Żeby szkło nie wbiło się głęboko, żeby szkło nie wbiło się głęboko, powtarzałam w myślach. Kuśtykając, ruszyłam dalej. 
 Zajęło mi to więcej czasu niż powinno, ale w końcu dotarłam do domu. Otworzyłam drzwi i nie zdejmując przemoczonych trampek pokuśtykałam do kuchni. Nik stojący przy lodówce, słysząc kroki, odwrócił się w moim kierunku.
- Ktoś chyba nie wziął parasolu – zaśmiał się.
- Siedź cicho – odburknęłam i usiadłam na krześle. Chłopak odsunął kolejne i usiadł na nim okrakiem.
- Skaleczyłaś się – zauważył, wskazując na moje kolano. Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:
- Poślizgnęłam się i upadłam na szkło.
- Trzeba to opatrzeć. - Podszedł do szafki i wyciągnął z niej bandaż, wodę utlenioną oraz pincetę, po czym kucnął obok mnie i przyjrzał się ranie.
- Masz szczęście, bo szkło nie wbiło się, aż tak głęboko. To może teraz zaboleć. - Kiwnęłam głową, na znak, że to rozumiem. Zacisnęłam zęby. Nik powoli wyciągał kawałki szkła i opatrywał ranę. Gdy skończył podał mi bandaż i powiedział:
- Gdy się przebierzesz w świeże ubrania i umyjesz, obwiąż nim sobie kolano. - Potaknęłam posłusznie.
- Dzięki, bracie – uśmiechnęłam się do niego.
- Następnym razem postaraj się być bardziej uważna i zabieraj ze sobą parasol – zaśmiał się kolejny raz i rozczochrał moje mokre włosy, przez co teraz sterczały na wszystkie strony.
Weszłam po schodach i ruszyłam do swojego pokoju. Powitał mnie tam chłodny wiatr. Spojrzałam na otwarte okno. Zmarszczyłam brwi. Przecież zostawiłam je zamknięte. Nie tylko to mnie zmartwiło. Lampka nocna była włączona. Podeszłam bliżej i zauważyłam leżącą na moim łóżku karteczkę. Wzięłam ją do ręki i zobaczyłam, że coś na niej pisze. Podsunęłam ją pod lampkę i odczytałam napis. Drukowanymi literami były na niej napisane dwa słowa.

MIŁYCH SNÓW   

__________________________________________________________________________

Na samym początku chciałabym Was przeprosić za brak rozdziału. Było to spowodowane brakiem internetu. Mam nadzieję, że takie coś się więcej nie powtórzy. Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, w których umieszczacie wiele miłych słów, dzięki którym mam siłę pisać dalej!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał oraz liczę na to, że jesteście ciekawi co wydarzy się dalej!

Julie

9 komentarzy:

  1. o Mamo!
    Piszesz świetnie! Już nie mogę się doczekać na rozwinięcie akcji *ja taka niecierpliwa, wow*, czekam na więcej :*
    Buziaki, Rav
    http://ponad-czasem-raven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że słyszę takie słowa z Twoich ust! *ust? może z Twojej klawiatury? xd*
      Kolejny rozdział będzie dodany w tym tygodniu *11-17*, a wraz z nim przyjdzie bardzo dużo akcji, zapewniam!
      Pozdrawiam cieplutko, Julie :*

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że pojawiło się coś nowego! <3 Czy to dziwne, że po przeczytaniu wyłącznie pierwszego rozdziału mogło mi brakować opowiadania?! xd
    Nie mogę tego pominąć - twój styl jest świetny. Na wielu blogach zawsze muszę na początku przeznaczyć kilka linijek komentarza na wytykanie jakichś pomyłek, na szczęście ty mi tego oszczędziłaś po raz drugi :D Szczególnie podobało mi się, jak opisałaś "taniec liści", serio. Świetne :)
    Zaintrygowałaś mnie i to bardzo, naprawdę nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Co się stało z tamtą książką?! Albo od kogo ta wiadomość? Czy to jakiś prześladowca, czy raczej ktoś w stylu "anioła stróża". Nie wiem jak Evie, ale ja bym się przeraziła na śmierć!
    No cóż, dodam jeszcze, że Sile jest świetna, taka typowa przyjaciółka z dużym poczuciem humoru. A, i chcę w końcu poznać wspominanych w pierwszym rozdziale kuzynów! :D Pozytywna wspólna przeszłość, a nie cieszą się z tego? Przynajmniej tak to odebrałam, ale no dowiem się tego tylko, kiedy już coś o tym napiszesz. :D
    Proszę, nie daj mi czekać jeszcze raz tak długo na coś nowego, dobrze? To moja jedyna prośba, haha :*
    Życzę Ci dużo, dużo weny i czasu! I takich świetnych rozdziałów jak ten powyżej. :)
    Pozdrawiam ciepło, Julss xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy przeczytałam to co napisałaś, zrobiło mi się tak jakoś ciepło na serduszku ♥
      Dziękuję bardzo! Przyznam się, że "taniec liści" także bardzo mi się podobał, może dlatego, że była akurat piękna pogoda i stwierdziłam, że musi być w rozdziale coś związanego z przyrodą!
      I teraz moja ulubiona część - odpowiadanie na pytania! • No więc, zaczynając od książki, jest ona dość ważna i będzie z nią także ważny wątek. • Można powiedzieć, że wiadomość jest od prześladowców, którzy w tym rozdziale zrobili aż dwie rzeczy! Jednej z nich można nie skojarzyć z nimi, ale wszystko wytłumaczone będzie w kolejnych rozdziałach! • A kuzyni pojawią się może w czwartym rozdziale, jeszcze nie jestem pewna, jak to rozpracuję.
      I teraz najlepsza wiadomość! Kolejny rozdział pojawi się 17 lub 18 maja!
      Wena doszła, czas także!
      Pozdrawiam, Julie ;*

      Usuń
    2. Cieszę się, że moje komentarze sprawiają Ci radość, jeeej. :D I bardzo dobrze, wzmianki o przyrodzie zawsze tak jakoś ożywiają opowiadanie, dodają realności i barwy :) W takim razie nie mogę się doczekać, czekam na informację o nn! <3
      Pozdrawiam xx

      Usuń
  3. Świetny zapraszam do mnie
    opowiadanianocni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie, ciekawie... Kim jest ten adorator Eve?

    OdpowiedzUsuń
  5. Julie
    Bardzo fajny rozdział. Świetnie piszesz. Fragment z książką... Podziwiam Eve za twarde nerwy. Ja tak lekko na pewno bym nie zareagowała! Poza tym nie mogę się doczekać rozwinięcia całej akcji więc zabieram się za resztę opowiadania.
    Pozdrawiam, Melete

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział właściwie taki przejściowy, wprowadzający i nie ma w tym nic złego, bo takie nie tylko mogą się zdarzyć, ale moim zdaniem są wręcz konieczne.
    Fascynujące było to przywidzenie, które zdarzyło się w bibliotece, a potem ta karteczka pozostawiona w pokoju dziewczyny.
    Zranienia i deszczu, który ją spotkał w drodze powrotnej jej nie zazdroszczę, zwłaszcza, że sama mam zazwyczaj tak, że jak się chmurzy i wezmę parasolkę, to potem się okazuję, że targam ją na marne. Podobnie jak ubiorę się na ciemno, to nie pada, i jeszcze na złość wyjdzie parszywe słońce (które swoją drogą uwielbiam), a jak się ubiorę na jasno, bo widzę, że słoneczko jest, to potem wracam z pracy lub skądś i burza, albo kropi i... rozumiem główną bohaterkę przez to i przez to też jej współczuję takiej fatalnej pogody.

    Od razu dodam taką krótką informację, że zazwyczaj czytam opowiadania swoich czytelników, gdyż po prostu ostatnio mam bardzo ograniczony czas i nie starcza mi czasu by czytać wszystko co mi się spodoba, wiec spośród tego co mi się spodoba, zaglądam przede wszystkim na te opowiadania, których autorzy wpadają także do mnie:
    http://takamilosc.blogspot.com/p/moje-blogi.html

    OdpowiedzUsuń