3 kwi 2015

ROZDZIAŁ 1

                                                                         *muzyka* 

Cała zaspana spojrzałam na zegarek z motywem Nowego Jorku. Szósta rano, co oznaczało, że do dzwonka na pierwszą lekcję zostały jeszcze dwie godziny. Przez szpary w zaciągniętych żaluzjach do pokoju wkradały się wiosenne promienie porannego słońca. Oświetlały one mój pokój delikatnym blaskiem, który wydawał się prawie namacalny. Uwielbiałam poranki.
Postawiłam stopy na miękkim, śnieżnobiałym dywanie, po czym wstałam, podchodząc do okna. Otworzyłam je i moją twarz musnął łagodny, poranny wiatr, przez który poczułam zapach bujnej trawy. Wiosną zapachy stawały się głębsze niż  innymi porami roku. Korony drzew miały intensywny zielony kolor.
 Westchnęłam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jasne, podarte jeansy, biały t–shirt oraz świeżą bieliznę. Lekkim krokiem ruszyłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi z białego drewna i poszłam pod prysznic. 
 Po skończonej kąpieli przebrałam się w świeże ubrania i zeszłam na dół po schodach. W kuchni krzątała się moja mama, przygotowując śniadanie.
– Cześć, mamo! – zawołałam. Kobieta odwróciła się i uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym dalej wróciła do przygotowywania naleśników. Podeszłam do blatu, wzięłam stojącą na nim szklankę i nalałam do niej chłodnej wody. Upiłam łyk i zobaczyłam wchodzącego do kuchni mojego brata. Jego ciemnobrązowe włosy były w lekkim nieładzie, co zapewne świadczyło o tym, że wyszedł przed chwilą spod prysznica. Miał na sobie granatową koszulę, której rękawy były podwinięte do łokci oraz czarne spodnie.
 Mama postawiła na stole zielone i niebieskie naleśniki oraz rozstawiła talerze. Podeszłam do stołu i zajęłam miejsce naprzeciw Nika. Chciałam wziąć zielone naleśniki (które zawsze były moje) ale uprzedził mnie Nik, który szybkim ruchem chwycił je widelcem i położył sobie na talerzu. Spiorunowałam go za to wzrokiem, na co on tylko się uśmiechnął i powiedział:
– Dzisiaj moje są zielone – wzruszył ramionami. Och! Starsi bracia, są tacy denerwujący.
– Moje zawsze były zielone, a twoje zawsze były niebieskie! – powiedziałam oburzona. Usłyszawszy naszą kłótnie o naleśniki mama siedząca z nami przy stole westchnęła i powiedziała:
– Zachowujecie się jak dzieci. Kłócicie się o zwykłe naleśniki. Kto w waszym wieku tak robi? – próbowała się nie uśmiechać, choć i tak kąciki ust jej drgały.
– Naleśniki to bardzo ważna sprawa – mruknęłam. Spojrzałam na Nika, który prawie kończył swoje (moje) naleśniki.
Kilka minut później, gdy wszyscy już zjedli, zaczęłam szykować się do szkoły. Spakowałam wszystkie potrzebne książki – których było mało, bo większość miałam w szafce – zeszyty i piórnik. Zeszłam na dół i skierowałam się do salonu.
 Było to duże pomieszczenie, którego ściany były pomalowane na kolor ecru, a podłoga była zrobiona z ciemnego drewna. Po lewej stronie stał kominek, od którego biło miłe ciepło, zaś po prawej stronie na podłodze leżał perski dywan, który mój ojciec przywiózł z jednej z wypraw, a na nim stały brązowa kanapa oraz stół. Zauważyłam mamę stojącą przy oknie i zawołałam do niej:
– Dzisiaj będę później, bo idę z Sile na miasto. – Odwróciła się do mnie i pokiwała głową, co miało oznaczać, że się zgodziła. Ucałowałam ją w policzek i się pożegnałam.
 Włożyłam na stopy czarne trampki, na ramiona narzuciłam wojskową kurtkę, złapałam plecak i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi. Na podjeździe czekał na mnie mój brat. Podeszłam do niego i zapytałam, czy mogę prowadzić samochód. Spojrzał na mnie i powiedział:
– Młoda, będziesz mieć swój własny samochód, to będziesz nim jeździła. W obecnej chwili go nie masz, a ja nie dam ci zepsuć mojego. – Przewróciłam oczami. Wsiadł do samochodu, co oznaczało, że to koniec dyskusji. Obeszłam samochód i wsiadłam od strony pasażera. Plecak postawiłam sobie między nogami i zapięłam pas. Nik włączył radio i z głośników rozszedł się dźwięk piosenki. Od razu rozpoznałam mój ulubiony zespół – Imagine Dragons. Uśmiechnęłam się sama do siebie i rozkoszowałam się muzyką.
 Po kilku ciągnących się minutach podjechaliśmy pod szkołę, a Nik zaparkował na parkingu dla uczniów. Wysiadłam i powiedziałam do niego, że ma na mnie nie czekać po szkole.
 Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i jęknęłam. Dziesięć minut po dzwonku, jestem spóźniona. Ruszyłam szybkim krokiem do klasy. Minęłam woźnego, któremu kiwnęłam głową na powitanie, kilku nauczycieli, aż w końcu dotarłam pod klasę.
 Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Twarze wszystkich skierowały się w moją stronę.
– Miło, że w końcu postanowiłaś do nas dołączyć, panno West. – Nienawidziłam tego nauczyciela. Od pierwszej klasy się na mnie uwziął. Powinni go wywalić, nie jest zbyt dobrym pedagogiem.
– Zamierzasz tam sterczeć całą lekcję, czy w końcu usiądziesz? – Ta lekcja dopiero się zaczęła, a ja już mam dość. Usiadłam w swojej ławce, wyciągnęłam potrzebne książki, zeszyt i piórnik. Próbowałam go słuchać, ale po krótkiej chwili stwierdziłam, że nie ma sensu się zmuszać i zapatrzyłam się w okno.
 W połowie lekcji usłyszałam wibrację wiadomości i rozejrzałam się, czy nikt go nie słyszał. Gdy byłam już pewna, dyskretnie wyciągnęłam telefon i schowałam go za książkę. Otworzyłam folder, w którym znajdowały się wiadomości i odczytałam esemesa:
NA PRZERWIE SPOTKAJMY SIĘ POD MOJĄ SZAFKĄ” OD: SILE
Odpisałam jej, że przyjdę. Nagle nade mną pojawił się jakiś cień. Spojrzałam do góry i zobaczyłam twarz nauczyciela. To nie będzie nic dobrego.
– Panno West, może chciałaby pani się podzielić czymś z klasą? – Och! Dlaczego to mnie zawsze musi na czymś przyłapać? To pytanie zadaje sobie od kilku lat. Westchnęłam i odpowiedziałam:
– Nie, panie profesorze. – Szybko schowałam telefon do kieszeni spodni i spuściłam głowę.
– Po lekcjach proszę przyjść do biblioteki. Zostanie pani w kozie. – Po tych słowach podszedł do swojego biurka i napisał coś w dzienniku. Pewnie uwagę. Co z tego, że będzie to setna z kolei? Ważne, by była przynajmniej jedna w tygodniu.
 Po dziesięciu minutach, które ciągnęły się niemiłosiernie, usłyszałam błogi dźwięk dzwonka. Szybko wrzuciłam wszystkie moje rzeczy, jakie miałam na ławce do plecaka i jak najszybciej wyszłam z sali. Na korytarzu roiło się od uczniów. Trzeba było przepychać się łokciami, żeby gdzieś dojść. Serio.
 Schodząc po schodach, zauważyłam Marka idącego w przeciwnym kierunku. Zawołałam go, a gdy odwrócił głowę w moją stronę i na mnie spojrzał, pomachałam do niego i zawołałam:
– Cześć! – Chłopak uśmiechnął się i mi odmachał. Palcem wskazał na telefon, a później do góry. Zrozumiałam, że musi iść i pokiwałam głową ze zrozumieniem.
 Przy szafce była już Sile, która wkładała książki do torby. Podeszłam do niej i poczekałam, aż zwróci na mnie uwagę. Gdy skończyła, odwróciła głowę w moją stronę. Na jej twarzy malowało się oburzenie.
– Dzwonił do mnie ojciec. Powiedział, że przyjeżdżają do nas goście. – Dziewczyna zarzuciła torbę na ramię i zamknęła szafkę z hukiem. Kilka głów odwróciło się w naszym kierunku. Poklepałam ją po ramieniu i odciągnęłam w głąb korytarza, gdzie było ciszej oraz nie było dużo uczniów. Sile odwróciła się do mnie i krzyknęła:
– Moi kuzyni! Wiesz, dlaczego rodzice mi o niczym nie powiedzieli?! Chcieli mi zrobić niespodziankę! Jak to usłyszałam, myślałam, że mnie szlag trafi! – Zdziwiłam się. Jeżeli jej kuzyni przyjeżdżają do miasta, oznacza to tylko kłopoty.
– Czy chodzi ci o TYCH kuzynów? – zapytałam, nie dowierzając.
– Niestety – westchnęła przygnębiona.
– Wydaje mi się, czy będą kłopoty? – zapytałam.
– Będą kłopoty – potwierdziła. – Ale to jeszcze nie jest ta najgorsza wiadomość.
– Jak to? Może być coś jeszcze gorszego?
– Spędzą tu kilka miesięcy...
– Co?! – Stałam jak wryta.
Rozległ się dźwięk dzwonka.
– Eve, porozmawiamy później. – Dziewczyna spróbowała się uśmiechnąć, co jej nie wyszło, odwróciła się i poszła. Ja nadal stałam jak wryta.  Jak to, przyjeżdżają jej kuzyni?! Na kilka miesięcy?! Gorzej już być nie może. 
Westchnęłam i ruszyłam do sali lekcyjnej.

__________________________________________________________________________

Witam wszystkich na tym blogu! Jest to pierwszy rozdział historii o Eve, mam nadzieję, że choć trochę Was zaciekawił i zostaniecie ze mną na dłużej!
Proszę Was także o napisanie czy rozdziały takiej długości Wam odpowiadają, czy mają być dłuższe :)   
Julie

12 komentarzy:

  1. Zapowiada się super!
    zapraszam!
    http://pieczarkazkosmosu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie napisane, tylko zauważyłam kilka powtórzeń. :) Długość jest dobra, ale gdyby były dłuższe było by fajnie. :)
    Zajrzę jeszcze! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm.. Motyw kolorowych naleśników skojarzył mi się z żywiołami, ciekawe, czy to dobry trop:))
    Bardzo mi się podobał ten rozdział, baardzo krótki :c ale poczekam z chęcią na więcej :)
    Informuj mnie proszę! :*
    Buziaki, Rav.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa!
      Właśnie zastanawiałam się czy rozdziały takiej długości nie są zbyt krótkie. Kolejny pojawi się już w normalnej długości (czyt. długi)!
      Pozdrawiam, Julie :*
      PS. Czekam na kolejny rozdział! ;')

      Usuń
  4. Cześć! :) Zacznę od tego, że masz świetny styl pisania. Zazwyczaj, gdy wchodzę na bloga od razu zwracam uwagę na szablon i pierwsze linki rozdziału. Kiedy nie przypadnie mi to do gustu, zwyczajnie wychodzę. Przyciągnęłaś moją uwagę - brawo! :D Czytało się lekko, nawet nie zauważyłam, kiedy nadszedł koniec rozdziału.
    Polubiłam pozytywną energię Eve. Świetny pomysł z tymi naleśnikami, rozwalił mnie! :D To jakiś barwnik czy magia, że mają takie kolory? Nigdy się jeszcze z czymś takim nie spotkałam. :D Ogólnie widzę, że Eve ma dobry kontakt z rodziną - przynajmniej tą ukazaną dotychczas i to moje wnioski jedynie po pierwszym rozdziale.
    Niektórzy nauczyciele są tak upierdliwi i nienadający się na swoje stanowisko, że aż brak słów... Znam ból Eve. Właściwie większość uczących się osób ma takiego profesora, który jest nie do zniesienia i się na nas uwziął. Brutalne realia świata.
    Polubiłam też od razu Silę, ale bardziej zaintrygowali mnie tutaj Ci kuzyni. O co tutaj chodzi? Czyżby miały z nimi jakąś wspólną przeszłość? Nie mogę się doczekać, aż ich nam przedstawisz.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Byłabym wdzięczna, gdybyś mnie poinformowała na moim blogu.

    Pozdrawiam i życzę duuużo, dużo weny.
    Julss, xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tyle miłych słów! To naprawdę pomaga i dodaje duużo energii, dzięki której mogę pisać dalej! Co do tych naleśników - jest to barwnik :) Co do momentu z kuzynami to ja też nie mogę się doczekać, kiedy w końcu się pojawią! Dziewczyny miały z nimi trudną przeszłość, ale w dobrym znaczeniu XD Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi! :D Poinformuję Cię oczywiście o kolejnym rozdziale, który już niedługo się pojawi!
      Ogrom weny dotarł! Pozdrawiam cieplutko,
      Julie :*

      Usuń
  5. Świetne opowiadanie, zaciekawiłaś mnie. nie lubię imienia Eve ale chyba się do niego przekonam :)

    Zapraszam do mnie na nowego bloga o romantycznej miłości: anytsujdream.blogspot.com
    Zapraszam również do udziału w ANKIECIE.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział, zaciekawilaś mnie :)
    Zapraszam do siebie:
    http://ruby-wine.blogspot.com/
    Opis:
    Rozpoczyna się 6 rok w Hogwarcie. Do szkoły magii i Czarodziejstwa przybywa nowa uczennica z Dumstrangu - Ruby Riddle. Aurorzy zaniepokojeni ta sprawą wysyłają swoich ludzi do niegdyś Najbezpieczniejszego miejsca na świecie. Zaczynają dziać się tam coraz dziwniejsze rzeczy, m.in. zniknięcie Mistrza Eliksirów Severusa Snape'a i ponowne otwarcie Komnaty Tajemnic. Aurorzy pod przykrywką nowych nauczycieli, będą próbować rozwiązać zagadkę pod kryptoninem ''Rubinowe Wino''. Z małą pomocą swoich podopiecznych odkryją osobę, która po każdym dziwnym zdarzeniu zostawia kieliszek z winem w toalecie Jęczącej Marty :)
    Pozdrawiam
    Ruby Vine

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Witałam tutaj, ponieważ zostawiłaś link na moim blogu. Piszesz bardzo ciekawie i jak widać lekko. Bardzo przyjemnie czyta się Twoje opowiadania. Aż chce się więcej :) Nie wiedziałam, że w tych czasach nadal istnieje takie coś jak koza. No, żeby nastolatkę zamykać w koncie, brak słów :) Ja też mam denerwujące rodzeństwo (czytaj starsze rodzeństwo). Współczuję głównej bohaterce, oczywiście brata. :D Jestem ogromnie ciekawa jak to potoczy się dalej, no ale aby zacząć czytać dalej muszę mieć mobilizację w postaci komentarzyka pod moim prologiem :)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Julie!
    Cudowny rozdział! Na pewno zostanę u ciebie dłużej i chciałabym, żebyś mnie powiadamiała o kolejnych rozdziałach na moim blogu w zakładce "Księga blogów" http://bo-zycie-to-nie-basn.blogspot.com/
    Rozdział naprawdę świetny. Kłótnia o naleśniki skojarzyło mi się z Percym Jacksonem. Poza tym już współczuję Eve z tym przeklętym nauczycielem. Jak ja takich nie lubię. Poza tym zaskoczyła mnie reakcja Eve i Sili o tych kuzynach. Czy oni są aż tacy źli?
    Zobaczymy. Na razie zabieram się do dalszego czytania ;)
    Pozdrawiam, Melete
    Byłabym niezmiernie wdzięczna gdybyś łaskawie spojrzała na mojego bloga ;)
    http://bo-zycie-to-nie-basn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Początek raczej taki wprowadzający i gdy się kłócili o te kolorowe naleśniki, to myślałam, że bohaterowie tego fragmentu to kilkuletnie dzieciaczki, rywalizujące z sobą na każdym kroku. Od początku wiedziałam, że to brat i siostra, ale jak okazało się, że on prowadzi, to byłam w szoku. Sądziłam iż są młodsi po tym spięciu przy śniadaniu.
    Kuzyni, co z tymi kuzynami jest nie tak? Na to pytanie pewnie poznam odpowiedź później, w kolejnych rozdziałach, an które już dziś nie mam czasu, bo muszę odwiedzić jeszcze kilka innych blogów.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń