Obudziłam
się cała zlana potem, po czym gwałtownie wyprostowałam się na
łóżku. Przez moje ciało przebiegł dreszcz. Moje palce
kurczowo zacisnęły się na pościeli.
Co się właśnie stało?!
Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Moje myśli
zaczęły błądzić po głowie w poszukiwaniu jakichkolwiek
informacji, niestety, tylko obijały się o siebie. Nie pamiętałam
snu, przez który, spojrzałam na zegarek, obudziłam się o
drugiej w nocy. Dlaczego? Przyłożyłam dłoń do czoła i zaczęłam
myśleć, co skończyło się bólem głowy. Odetchnęłam z
rezygnacją. Zajmę się tym rano.
Przez resztę nocy nie
potrafiłam spać. Za dużo myślałam.
Nagle usłyszałam
dźwięk otwieranych drzwi. Zakryłam głowę poduszką i udałam, że
śpię. Zarejestrowałam czyjeś kroki na podłodze. Tylko mnie
obudź, a się doigrasz, pomyślałam. Ten ktoś przystanął i
zapytał się:
-
Eve, śpisz? - poznałam głos mojego brata. Nie odpowiedziałam.
Chwila ciszy. Nieproszony osobnik wyrwał poduszkę, którą
się zakryłam. Na moją głowę spłynęła woda. Otworzyłam
szeroko oczy i usiadłam.
-
Nik, ty cholerny idioto! - wrzasnęłam.
-
Jest już siódma, a ty jeszcze leżysz w łóżku!
Pobudka, Śpiąca Królewno! - i już go nie było.
Zacisnęłam
pięści. Pożałujesz tego, oj pożałujesz. Uświadomiwszy sobie co
powiedział, zerwałam się z łóżka. Niech to szlag. Jednak
zasnęłam.
Wyszykowałam się w dziesięć minut. Ubrałam
czarne spodnie i koszulkę w tym samym kolorze. Włosy zostawiłam
rozpuszczone, w nich czuję się najlepiej.
Skacząc po dwa
schodki naraz zeszłam do kuchni, w której był już mój
brat. Podeszłam do niego i uderzyłam go w ramię.
-
Jak mogłeś oblać mnie wodą?! Nie spałam – warknęłam.
-
Nie chciałem, żebyś spóźniła się do szkoły – wzruszył
ramionami, na jego twarzy błąkał się uśmieszek.
-
Chciałeś odegrać rolę starszego brata? - zaśmiałam się.
-
Jak tam twoje kolano? - zmienił temat.
- Dobrze. I na przyszłość
radzę ci nie oblewać mnie wodą – obróciłam się i
zaczęłam przygotowywać śniadanie. Kątem oka zdążyłam zauważyć,
jak Nik mi salutuje. Uśmiechnęłam się.
Przed ósmą byłam
już w szkole. Gdyby nie mój brat, pewnie w ogóle bym
się nie zjawiła. Może tak byłoby lepiej?
Poszłam
do sali na moją pierwszą lekcję. Usiadłam w ostatniej ławce pod
oknem. Po kilku minutach do klasy weszła nauczycielka. Była to
młoda kobieta. Miała kruczoczarne włosy, spięte w kok na czubku
głowy. Ubrana była w białą koszulę oraz czarne spodnie.
- Witam wszystkich –
posłała nam serdeczny uśmiech. - Dzisiaj zajmiemy się wierszem
„The Raven”. Czy ktoś
wie kto jest jego autorem? - zapytała się. Podniosłam rękę.
Kobieta spojrzała na mnie i skinęła mi głową.
- Autorem jest Edgar
Allan Poe – odpowiedziałam.
- Czy możesz nam
powiedzieć coś więcej o panu Poe?
- Żył w XIX wieku w
Ameryce – zamyśliłam się. - Przeżył około czterdzieści lat.
Nauczycielka podała mi kartkę i powiedziała:
- Przeczytaj nam proszę
ostatnią zwrotkę.
Wstałam i zaczęłam
recytować:
- „I
wciąż jego czerń skrzydlata nie drgnie, jakby chciała lata
Spędzić nad Pallady bladym czołem, w niszy tuż przy drzwiach;
I wciąż w oczach mu się żarzy demoniczny blask lichtarzy,
A cień kruka trwa na straży mojej duszy, która w snach
Miota się, lecz nie powstanie, bo wciąż jawi się w jej snach
Krecha
krwawa – kres i krach!”*
-
Co sądzicie o tym fragmencie? - zapytała się kobieta. Usiadłam na
miejsce.
-
Autor mógł mieć na myśli koniec czegoś – odezwała się
dziewczyna w pierwszej ławce.
-
Było to pisane pod wpływem emocji – dopowiedział ktoś jeszcze.
-
Wasze
spostrzeżenia są słuszne...
Do
końca lekcji dyskutowaliśmy o naszych pomysłach. Na koniec
nauczycielka powiedziała, że mamy napisać wypracowanie na dowolny
temat.
Na przerwie na lunch spotkałam się z Sile. Wyszłyśmy
ze szkoły na zewnątrz.
-
Evie,
po szkole idziesz od razu ze mną do domu czy masz jeszcze coś do
załatwienia? -
Przejrzałam
w myślach wszystko co muszę zrobić. Wypracowanie. Matematyka.
Lektura. Matematyka.
-
Nie
mam nic w planach. Idę z tobą. - odgryzłam kawałek kanapki.
-
Super!
- Dlaczego tak się cieszy? Spróbowałam coś wymyślić. Nic
nie przychodziło mi do głowy. Muszę ją zapytać wprost.
-
Sile, dlaczego jesteś taka szczęśliwa, że do ciebie dzisiaj
przychodzę na noc?
- dziewczyna
przystanęła i złapała się za głowę. Na jej twarz wpełzł
przepraszający uśmiech.
-
Wiesz...
nie chciałam ci tego mówić, ale... no cóż, skoro się
zapytałaś to wypadałoby ci powiedzieć. - skrzyżowałam ręce na
piersi i patrzyłam się na nią oskarżycielskim wzrokiem.
-
Moi
kuzyni przyjeżdżają dzisiaj po południu – Sile spuściła
głowę.
-
O cholera. Czemu mi nie powiedziałaś?
-
Bałam
się, że nie przyjdziesz. - Poklepałam ją po ramieniu.
-
Jeżeli znowu będą robić nam takie numery, jak w dzieciństwie,
dostaną za to.
-
Nie lubię ich – powiedziała dziewczyna.
Gdy
wszystkie lekcje się skończyły, pojechałam z Sile do jej domu.
Weszłyśmy do środka. Dziewczyna poprowadziła mnie korytarzem
do kuchni.
-
Mamo, dzisiaj Evie u mnie nocuje. - Kobieta odwróciła się w
naszą stronę.
-
Dzień dobry, pani Sherwood – uśmiechnęłam się do niej.
-
Dzień dobry, Evie – pomachała mi łyżką.
-
Sile, możemy chwilkę porozmawiać? - zwróciła się do mojej
przyjaciółki, która się na mnie spojrzała.
-
Ach, tak. Poczekam w twoim pokoju – posłałam jej uśmiech.
Wyszedłszy z pomieszczenia usłyszałam kłótnię.
-
Wiedziałaś, że przyjeżdżają twoi kuzyni!
-
Mamo, przecież to nic wielkiego. I tak spędzą u nas kilka
miesięcy. Co za różnica, czy jestem sama, czy z Evie?!
-
Nie podnoś na mnie głosu!
Zamknęłam oczy i pokręciłam
głową. Nie powinnam podsłuchiwać czyichś rozmów. Szybko
weszłam na górę, do pokoju Sile.
Ściany były
bladoróżowe, a podłoga z białego drewna. Znajdowało się
tu dwuosobowe łóżko, biurko i szafa. Był to mały pokoik,
urządzony bardzo dziewczęco.
Chwilę później do
pomieszczenia weszła rozzłoszczona Sile, po czym rzuciła się na
łóżko, zakrywając głowę poduszką. Wyglądała na bardzo
zdenerwowaną.
-
Nienawidzę jej. Nienawidzę jej. Nienawidzę jej – powtarzała,
jakby była to jej mantra. Położyłam dłoń na jej karku,
rozmasowując go.
-
Znowu się pokłóciłyście? - Dziewczyna odwróciła
się na plecy i spojrzała w sufit.
-
Dlaczego ona to robi? Nie widzi, że mnie tym rani?
-
Może po prostu nie potrafi okazywać uczuć? - podałam argument.
-
Ta, jasne. Jest w niej tylko nienawiść, zero miłości czy innego
uczucia. - Zakryła oczy wierzchem dłoni.
-
Przejdzie jej, ona cię naprawdę kocha, musisz to zrozumieć.
-
Nienawidzi mnie, a ja żywię do niej te same uczucia.
Zmieniłam
temat:
-
Przesuń się trochę, a nie na całym łóżku się wylegujesz
– Sile przesunęła się, a ja położyłam się obok niej.
Wskazałam placem na wiszącą na suficie gwiazdę i zapytałam się:
-
Pamiętasz, jak ją robiłyśmy? Ustaliłyśmy sobie wtedy, że jest
ona symbolem naszej przyjaźni.
-
Chciałaś ją wtedy sama przymocować i spadłaś z drabiny –
zaśmiała się dziewczyna.
-
Nadziałam się na nożyczki – skrzywiłam się na tamto
wspomnienie, ale ciągnęłam dalej. - Tamtego dnia blizna, która
powstała przy tym wypadku, u pieczętowała naszą przyjaźń.
Zawsze będę przy tobie, Sile. Nie zapominaj o tym. - Kątem oka
zauważyłam, jak moja przyjaciółka ociera łzy. Usiadła, a
ja zrobiłam to samo.
-
Eveline West, kocham cię – i przytuliła mnie.
***
Późnym
popołudniem usłyszałyśmy, jak ktoś wchodzi do domu.
-
Któż to może być? - zapytała sarkastycznie Sile, po czym
dodała – Chodź. - Pociągnęła mnie za rękę i ruszyła w
stronę drzwi. Przyłożyła oko do dziurki od klucza i powiedziała:
-
Ja obserwuję, a ty słuchasz. - Podeszłam bliżej i przyłożyłam
ucho do drzwi. Co za głupota.
-
Chyba nikt nie idzie – zauważyłam.
-
Może to jakaś sąsiadka? - zapytała się.
-
Ćśśś... ktoś idzie.
Wyostrzyłam
słuch. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś stanął pod drzwiami.
Drzwi się otworzyły. O cholera! Upadłyśmy z hukiem na podłogę.
Zobaczyłam kuzynów Sile. Podwójna cholera.
Ale się zmienili. Otwarłam buzię ze zdziwienia.
-
Zamknij usta, bo ci mucha wleci – szepnęła mi do ucha dziewczyna,
śmiejąc się. Wykonałam polecenie.
-
Dziewczęta, co wy wyprawiacie? - zapytała z oburzeniem pani
Sonegood. Moja przyjaciółka położyła dłoń na karku,
uśmiechnęła się i powiedziała:
-
Szukamy kolczyka Evie, wiesz jaka to jest niezdara. Wszystko potrafi
zgubić.
-
Tak, to prawda – uśmiechnęłam się przepraszająco. Później
rozprawię się z nią za tę niezdarę.
Mama dziewczyny
złapała się za głowę i pokręciła nią.
-
Ech, no cóż... Stało się. - Spojrzała na Sile i
powiedziała chłodnym tonem – Młoda damo, zaprowadź swoich
kuzynów do ich pokoju. Później porozmawiamy.
Schodząc
po schodach zawołała jeszcze:
-
Kolacja o siódmej! Evie, proszę, też przyjdź. - Odczułam,
że druga część nie za bardzo jej się podobała.
Moja
przyjaciółka wstała, ociągając się. Poszłam w jej ślady.
Wyszła na korytarz, nie zwracając uwagi na to, że jej kuzyni nie
poszli za nią.
Patrzyli na mnie tymi pięknymi oczami. Szlag.
Nie mów tak. Oni są źli.
-
Evie? - zapytał się Lucas.
Miał czarne, rozczochrane
włosy i chłodnoniebieskie oczy. Na jego prawej ręce rozciągały
się tatuaże, które, nawet po dłuższym myśleniu, nie
zgadłabym co oznaczają. Ubrany był w czarną koszulkę opinającą
jego klatkę piersiową oraz spodnie w tym samym kolorze.
Drugi
kuzyn – Alois był jego całkowitym przeciwieństwem. Miał miodowe
oczy i złote włosy. Nie widziałam żadnych tatuaży, a ubrany był
w białą koszulkę, na którą miał zarzucony rozpinany,
pomarańczowy sweter oraz jasnobrązowe spodnie.
Patrzyłam to
na jednego, to na drugiego. Byli nieziemsko przystojni. Co ja mówię?!
Wycofuję poprzednie słowa... choć, nie. Oni po prostu tacy byli.
Potrząsnęłam głową i ocknęłam się z moich myśli.
-
Wasz pokój jest na końcu korytarza. Ostatnie drzwi na lewo –
uśmiechnęłam się.
-
Ach, tak. Dzięki – odwzajemnił uśmiech i poszedł wraz z bratem
w stronę pokoju.
Zdążyłam jeszcze usłyszeć:
-
Ale się zmieniła ta nasza Evie.
Tylko który to powiedział?
Sile ominęła mnie w wejściu i usiadła na łóżku.
-
Czy to naprawdę oni? - zapytała się zdziwiona.
Opadłam obok niej na łóżku
i odpowiedziałam:
-
Nie poznałabym ich na ulicy.
-
Jak myślisz, pamiętają nasze wspólne dzieciństwo?
-
Tego nie da się zapomnieć – zaśmiałam się. - Może się
zmienili?
-
Może, ale nie mamy pewności.
-
A może będziemy bardziej dojrzałe i zapomnimy o tym co się kiedyś
stało?
-
Za dużo tu może.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-
Evie, jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką mogłabym sobie
wymarzyć.
Rozmawiałyśmy jeszcze godzinę, po czym
zorientowałyśmy się, że dochodzi już siódma.
-
Czas się z nimi zmierzyć – powiedziała Sile.
-
Będzie dobrze.
Wyszłyśmy z pokoju i razem zeszłyśmy
na kolację.
* polskie tłumaczenie wiersza "The Raven" Edgara Allan Poe przez Stanisława Brańczak;
_____________________________________________________________________________________
Ta da! I kolejny rozdział za nami! Mam nadzieję, że będę je dodawać w odstępach około tygodnia, choć nie wiem czy mi się to uda. Trzymajcie za mnie kciuki! Jak myślicie, czy kuzyni Sile się zmienili i będą się przyjaźnić z dziewczynami, czy wręcz przeciwnie - zostaną wrogami? Czekam na Wasze odpowiedzi!Akcja miała przyjść z tym rozdziałem, ale stwierdziłam, że przeniosę ją do kolejnego, więc oczekujcie!Mam nadzieję, że rozdział się podobał i Was zaintrygował! Zapraszam do komentowania moi Drodzy! Na wszystkie pytania postaram się odpowiedzieć!
Julie